Przyznaję się otwarcie i szczerze: dziś, dnia szóstego pod znakiem wyzwania "366", kryzys dopadł i mnie. Wyzwanie mnie przerosło. Jak dzień długi i szeroki biegałam dziś, jeździłam, załatwiałam, dobrze się bawiłam z najmłodszą córą u mej koleżanki i jej rodziny. Następnie duchowo się wzmacniałam na Mszy Św. po polsku, po której uczestnictwo w spotkaniu opłatkowym wydało się bardziej kuszące niż powrót do domu w celu przygotowania potrawy, i tak... Teraz, 8 minut przed godziną "0" szanse na wymodzenie nawet najprostszej kromki z masłem są znikome. Staję tedy przed Wami, w szczerości swej i prostocie, dziękując pani Józi z polskiego kościoła za barszczyk z krokiecikami w ilości 78 sztuk, którymi uraczyła całe towarzystwo na wspomnianym opłatkowym spotkaniu. Ponieważ zanim zdążyłam zrobić zdjęcie, krokieciki zostały wstrząchnięte przez uczestników, dzielę się z Wami tym oto barszczykiem. Dziękuję, Pani Józiu, był wyborny.
Dodaj komentarz